Patrycja Rabińska

E: patrycja.rabinska@marielhaan.com

Tel: +48 504 006 016

 

2017

Created by - check this out >

06 sierpnia 2018

Liczba polubień na Facebooku często traktowana jest jako jednoznaczny wskaźnik, który mierzy popularność osób, organizacji czy produktów. Niektóre firmy wybierają drogę na skróty i kupują fanów, dzięki którym ich fanpage na pierwszy rzut oka wydaje się bardziej atrakcyjny. Jednak czy gra jest warta świeczki?

 

Nie da się ukryć - czasy się zmieniają. Tradycyjna reklama – spoty w telewizji, zdjęcia w gazetach, billboardy czy ulotki przestają być wyłącznymi, a nawet głównymi kanałami komunikacji marketingowej. Działania marketingowe i PR-owe coraz mocniej przenoszą się do internetu, a szczególnie w ostatnich czasach – na Facebooka i inne portale społecznościowe. Wiele firm traktuje Facebooka jako swoją tablicę ogłoszeń. Tutaj zaczyna się pierwszy problem. Facebook, przynajmniej z założenia, jest portalem społecznościowym, a nie targowiskiem. Jest mnóstwo firm, które nie do końca rozumieją tę różnicę, a przez to mają niewielu fanów i jeszcze mniej aktywności na fanpage’u. Dla wielu rozwiązaniem jest – po prostu – kupienie fanów. Mój research wykazał, że za 200 zł można kupić nawet 10 000 fanów.

 

Mariel & Haan Communications

 

Fejm się (nie) zgadza

 

Fani kupieni, fanpage wygląda poważnie, w końcu taki przypływ musi o czymś świadczyć, ale czy na pewno? Niestety wątpliwości w tej kwestii nie są bezpodstawne. Bo choć na pierwszy rzut oka fanpage jest o 10 000 fanów popularniejszy, zasięgi postów nie rosną, a z czasem zarówno zasięg, jak i aktywność pod postami spada. W tym momencie ujawnia się kluczowa wada kupowania fanów. Nawet jeśli kupisz „realnych fanów” (kimkolwiek mieliby oni być), nie będą oni zainteresowani Twoimi postami. Gdyby byli, sami by polubili. Co się dzieje, jeśli ktoś nie wykazuje zainteresowania contentem na danym fanpage’u? Przestaje go powoli widzieć. Zatem, jeśli miałeś 1 000 fanów i zasięg rzędu 10-20%, nagle okaże się, że przy 11 tysiącach fanów zasięg spadnie do 2-3%. Co więcej, przez gorszy EdgeRank (algorytm określający atrakcyjność posta dla fanów), Twoje komunikaty nie dotrą także do Twoich „prawdziwych” fanów. A jeśli nie dotrą to – siłą rzeczy – aktywność użytkowników będzie niższa. I Twój z pozoru super-popularny-fanpage z kilkunastoma tysiącami fanów realnie opustoszeje, osiągając pod postami smutne pojedyncze polubienia...

 

To co robić?

 

Niestety, na Facebooku nie ma dróg na skróty. Swoją pozycję trzeba budować, trzeba na to poświęcać sporo czasu i nie da się tego robić „w wolnej chwili”. Jeszcze raz to napiszę – Facebook to nie targowisko, gdzie handlarze mogą przekrzykiwać się reklamując swoje produkty. Facebook to społeczność i zrozumienie tego jest niezbędne do odniesienia sukcesu. Użytkownicy tego portalu wracają regularnie do niego z różnych powodów - bo jest ciekawie, czasem śmiesznie, mogą się czegoś dowiedzieć, nierzadko nawet minuty po jakimś wydarzeniu, o wiele szybciej niż z tradycyjnych mediów. Gdy spojrzymy na kilka najbardziej popularnych fanpage’y, możemy zauważyć, że zawartość ich strony jest zwyczajnie dla użytkowników interesująca. Największy fanpage w Polsce to strona operatora komórkowego Play. Ich posty to przede wszystkim interesujące(!) promocje dedykowane klientom, czy ciekawe akcje, często z wykorzystaniem influencerów. Drugim największym fanpagem jest strona „Serce i Rozum”. Mało kto dziś nie wie, że są to postaci stworzone przez firmę Orange – a jednak nie doświadczymy tam w ogóle reklam Orange. Treści na fanpage’u trafnie i dowcipnie odnoszą się do codzienności, powtarzanych przez ludzi haseł, czy szczególnych dni. Raz na jakiś czas, acz bardzo rzadko, nawet bez podawania nazwy firmy subtelnie pokazują swoje produkty. Fani tworzą realną społeczność, która angażuje się w ich treści i chętnie je udostępnia i komentuje (a moderatorzy reagują!).

Fanpage Play’a oraz Serca i Rozumu to doskonałe źródła wiedzy o prowadzeniu stron na Facebooku, więc zamiast spędzać czas na poszukiwaniu najtańszych fanów na Allegro, dobrze jest go poświęcić na przejrzenie tych i innych stron, które odniosły realny sukces.

 

100 tys fanów na fanpage’u o konstrukcjach stalowych?

 

Jest jeszcze jedna wada kupowania fanów. Pamiętajmy, że branża branży jest nierówna. Nie jest niczym zaskakującym, że Coca-Cola ma 107 milionów fanów, jednak gdyby taka liczba była na fanpage’u np. obiektów biurowych, czy galerii handlowej, byłoby to bardzo podejrzane. Nie oznacza to bynajmniej, że firmy z branży nieruchomości nie powinny inwestować w strony na Facebooku! Jest to serwis dla każdej branży, o ile fanpage jest prowadzony z pomysłem. Należy jednak pamiętać, że celem prowadzenia fanpage’a nie jest niespotykana dotychczas liczba fanów, a realna komunikacja - zarówno z klientami, jak i w ogóle otoczeniem biznesowym. Facebook, który jest regularnie odwiedzany przez ogromną liczbę ludzi jest fantastyczną platformą do budowania komunikacji, dlatego - szczególnie w „trudnych” branżach - warto jest szczególnie skupić się na tworzeniu atrakcyjnych (i angażujących!) treści, zamiast na kupowaniu fanów. To będzie dobra inwestycja, w przeciwieństwie do pustych polubień przez „realnych fanów” z dalekich krajów Azji, którzy nigdy nie polubią postów, a tym bardziej ich nie skomentują, ani nie podzielą się ze znajomymi.

 

Kiedyś było inaczej…

 

Oczywiście, czasy się zmieniają. Facebook jednak zmienił algorytmy, tak aby użytkownikom w pierwszej kolejności wyświetlały się posty znajomych oraz z grup, których są członkami. Nawet dobre i angażujące posty mają mniejsze zasięgi niż dotychczas i ta tendencja będzie się coraz bardziej pogłębiać. Zuckerberg jasno mówi – chcesz być widoczny? Płać. Oczywiście płać za promowanie Twojego contentu i fanpage’a, nie za kupowanie fanów. Nie ma też co się oszukiwać – atrakcyjnych treści nie da się stworzyć „w wolnej chwili”. Dlatego lepiej w ogóle nie prowadzić fanpage’a niż mieć kiepski. Bo, jak już wiemy, na Facebooku nie ma dróg na skróty.

 

Kupować czy nie kupować – oto jest pytanie
  1. pl
  2. en
  1. pl
  2. en
  1. pl
  2. en